Archiwum Medicusa

Dobro pacjenta, a nie interes korporacji

Dobro pacjenta, a nie interes korporacji

z prof. Zbigniewem Hołdą z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, kierownikiem Katedry Prawa i Polityki Penitencjarnej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, rozmawia Anna Augustowska

• Miesiąc temu Trybunał Konstytucyjny uznał, że art. 52, należący do najbardziej kontrowersyjnych przepisów kodeksu etyki lekarskiej, a dotyczący prawa do krytyki lekarza przez drugiego lekarza, jest niezgodny z konstytucją. Wszystko za sprawą lekarki z Wrocławia, dr hab. Zofii Szychowskiej, którą reprezentował Pan przed Trybunałem. 
– Zofia Szychowska zgłosiła się do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, mając za sobą kilkuletnie boje zarówno z władzami Akademii Medycznej we Wrocławiu, gdzie pracowała, rzecznikami odpowiedzialności zawodowej kolejnych izb lekarskich (Wielkopolskiej, Naczelnej i Kujawsko-Pomorskiej), jak i Okręgowym Sądem Lekarskim we Wrocławiu i wreszcie z Naczelnym Sądem Lekarskim. W tym czasie jej kariera zawodowa i naukowa w zasadzie legła w gruzach. Nie wiem, czy teraz nie straci pracy na akademii, gdzie ostatnio prowadzi jedynie zajęcia teoretyczne ze studentami. Jak niedawno mówiła, uczelnia poinformowała ją, że będzie oceniać wyniki jej pracy naukowej. Tymczasem nie mogą być one zadowalające, bo Szychowskiej nie dopuszczano do pacjentów, więc nie mogła prowadzić badań.
• Przypomnijmy, dlaczego sprawa Zofii Szychowskiej dotarła aż do Trybunału Konstytucyjnego.
– Dr hab. nauk medycznych Zofia Szychowska siedem lat temu, w maju 2001 roku (a potem także w styczniu 2002 roku) w wypowiedzi dla tygodnika „Angora” skrytykowała swoich kolegów lekarzy z AM we Wrocławiu. Zakwestionowała metody stosowane przez swoją szefową. Chodziło o przeprowadzenie punkcji lędźwiowych u 40 dzieci, które przeszły poświnkowe zapalenie opon mózgowych. Według Szychowskiej, punkcje były wykonane bez zgody rodziców i wyłącznie dla celów badawczych, a nie leczniczych. Takie postępowanie kolegów Szychowska uznała za sprzeczne z Ustawą o zawodzie lekarza i Kodeksem Etyki Lekarskiej. Warto przypomnieć, że w tym okresie Zofia Szychowska była pracownikiem naukowym AM we Wrocławiu w Katedrze i Klinice Chorób Zakaźnych Wieku Dziecięcego.
Sprawę konfliktu, jaki wybuchł po publikacji w „Angorze”, badała Komisja Dyscyplinarna dla Nauczycieli Akademickich AM oraz Komisja Dyscyplinarna przy Radzie Głównej Szkolnictwa Wyższego, wymierzając Szychowskiej karę nagany (uchylił ją Sąd Rejonowy Wydział Pracy we Wrocławiu). Natomiast trwające 4 lata postępowanie wyjaśniające zakończone sprawą w Okręgowym Sądzie Lekarskim Dolnośląskiej Izby Lekarskiej we Wrocławiu zakończyło się uznaniem Szychowskiej winną naruszenia art. 52 KEL, za co otrzymała naganę. Odwołała się wtedy do Naczelnego Sądu Lekarskiego, który zmienił orzeczenie OSL i orzekł karę upomnienia.
• Te wszystkie represje spadły więc na lekarkę tylko za to, że odważyła się publicznie, w poczytnej gazecie podważyć metody stosowane przez innych lekarzy? Mówiąc inaczej, za to, że stanęła w obronie pacjentów?
– No cóż, stało się tak, gdyż sądy lekarskie zbyt szeroko stosowały wykładnię przepisu kodeksu etyki lekarskiej, zabraniając prawdziwej i uzasadnionej interesem publicznym krytyki lekarza przez lekarza. To właśnie w uzasadnieniu podkreślił teraz Trybunał Konstytucyjny. Sporny artykuł 52 KEL mówi, że „lekarz powinien zachować szczególną ostrożność w formułowaniu opinii o działalności zawodowej innego lekarza, w szczególności nie powinien publicznie dyskredytować go w jakikolwiek sposób”. W praktyce przepis ten był traktowany jak zakaz wszelkiej krytyki. Środowisko lekarskie uważało, że może to dyskredytować i naruszać autorytet lekarza, podważać zaufanie do niego. Trybunał natomiast uznał, że to błędne rozumienie tego zapisu, prowadzące na manowce, gdyż narusza jedno z podstawowych praw obywatelskich – prawo do wolności słowa i prawo do krytyki.
• No właśnie, twórcy tego zapisu bronią go, mówiąc, że art. 52 wcale nie zabrania lekarzom krytykowania kolegów, tylko zaleca im, aby nie robili tego, zanim wina nie zostanie udowodniona.
– To dobro pacjenta powinno być zawsze najważniejsze, jego zdrowie a nawet życie, a nie interes korporacji, jaką tworzą lekarze. To nie solidarność zawodowa powinna tu zwyciężać. Przecież podstawowym nakazem etycznym lekarza jest dbałość o dobro leczonych przez niego pacjentów. Na szczęście mamy Konstytucję, której art. 54 zapewnia wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
Doktor Szychowska, składając skargę do Trybunału Konstytucyjnego, nie kwestionowała tego, że dobre imię lekarza jest dobrem zasługującym na ochronę. Ale uważała, że popełnienie przez lekarza błędu i związana z tym publiczna krytyka wcale nie musi oznaczać zaprzepaszczenia całego dorobku osoby wykonującej zawód zaufania społecznego. O zaufaniu, budowanym przez lata, świadczy bowiem liczba i trafność interwencji medycznych oraz wdzięczność pacjentów. Dlatego trudno jest uznać, że jednorazowa, prawdziwa krytyka może zrujnować cały dorobek. Lekarz, który popełnił błąd, a posiada dobrą reputację, raczej nie boi się wytknięcia błędu, bo potwierdzeniem jego kwalifikacji są tysiące wyleczonych osób, a błędy zdarzają się każdemu. Natomiast sztuczne podtrzymywanie autorytetu nie służy ani społeczeństwu, ani lekarzom.
• „Gazeta Wyborcza”, donosząc o wyroku TK, swój tekst zatytułowała: „Lekarze bez knebla”. Myśli Pan, że rzeczywiście tak się stanie?
– Z całą pewnością lekarze dostali jasny komunikat. Jeśli nie natychmiast, to na pewno już wkrótce zaczną z tego korzystać. Bo to jedyna droga. Nie wolno zapominać, że prawdziwa, wyważona, oparta na prawdzie, wygłaszana w interesie publicznym krytyka może tylko przyczynić się do wzrostu zaufania do lekarzy.