Archiwum Medicusa

Choroba żył powszechnie bagatelizowana

Choroba żył powszechnie bagatelizowana

z prof. Jackiem Wrońskim – kierownikiem Katedry i Kliniki Chirurgii Naczyń i Angiologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, rozmawia Anna Augustowska

• Z zakończonych wiosną tego roku bardzo szerokich badań opinii publicznej w Polsce wynika, że aż 50% kobiet i 40% mężczyzn cierpi na przewlekłą niewydolność żylną. To rzeczywiście tak poważny problem medyczny?

– To bardzo poważny, chociaż wciąż bagatelizowany problem, który przybrał już skalę zjawiska społecznego. Jak wynika z raportu, który wiosną tego roku przygotował instytut ARC Rynek i Opinia, wielu Polaków cierpi na przewlekłą niewydolność żylną (PNŻ), ale aż 62% chorych z zaawansowanymi stadiami tej choroby nigdy nie leczyło się z powodu PNŻ! To jednoznacznie wskazuje, że PNŻ jest chorobą mało znaną i bagatelizowaną w naszym społeczeństwie. Większość chorych kojarzy ją z tzw. pajączkami i żylakami traktowanymi zresztą tylko jako defekt kosmetyczny. A przecież są to pierwsze objawy choroby, która staje się coraz większym problemem w krajach uprzemysłowionych. Początkowo pacjenci odczuwają dyskomfort związany m.in. z uczuciem ciężkości nóg, ich swędzeniem, pieczeniem czy paleniem, a w późniejszym okresie choroby dochodzą do tego również obrzęki, przebarwienia i owrzodzenia goleni. Nieleczona prowadzi do rozwoju żylaków, powstawania owrzodzeń, a należy pamiętać, że może być także źródłem powstania żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej, która znacznie upośledza jakość życia chorych, a nawet prowadzi do groźnych dla życia powikłań pod postacią zatorowości płucnej.

• Jakie są przyczyny przewlekłej niewydolności żylnej?

– Główną przyczyną jest uszkodzenie zastawek w żyłach kończyn dolnych prowadzące do refluksu. Uszkodzenie zastawek może być wrodzone lub nabyte w następstwie różnych chorób, najczęściej zakrzepów żylnych. Może występować we wszystkich trzech układach żylnych: powierzchownym, głębokim i żył przeszywających. Niesprawnie działające zastawki powodują, że krew jest niewystarczająco wypychana w kierunku serca, częściowo cofa się i gromadzi w żyłach nóg. Powstaje zjawisko nadciśnienia żylnego ze wszystkimi konsekwencjami, także w mikrokrążeniu.

• Ten stan jest groźny dla pacjenta?

– Przewlekła niewydolność żylna, mimo że początkowo przebiega prawie bezobjawowo, jest groźną chorobą, ponieważ prowadzi do różnych powikłań, przede wszystkim do trudno gojących się lub niegojących owrzodzeń lub powikłań zakrzepowo-zatorowych. Już same rany poważnie utrudniają chorym normalne poruszanie się i funkcjonowanie. Dodatkowym zagrożeniem są również zakażenia często towarzyszące owrzodzeniom.

• Skoro pacjenci tak niewiele wiedzą o PNŻ i prawie się z tego powodu nie leczą, jaką wiedzę mają na ten temat sami lekarze?

– No cóż, ta wiedza też nie jest zadowalająca, a przecież co drugi pacjent u lekarza pierwszego kontaktu ma żylaki, a 38% ma pajączki. Idealnie byłoby, aby ci chorzy mogli już w gabinecie lekarza rodzinnego zasięgnąć pierwszej fachowej porady. Tak nie jest, bo choroby układu żylnego były podczas nauczania studentów traktowane po macoszemu, chociaż teraz już zaczęło się to zmieniać.

• A jak wygląda sytuacja z dostępem do leczenia?

– W lżejszych postaciach choroby, kiedy objawy nie są jeszcze zaawansowane, chorym z powodzeniem mogą zajmować się lekarze rodzinni, ale także lekarze innych specjalności, np. interniści lub dermatolodzy. Wystarczy dobry wywiad, ocena kliniczna, ewentualne skierowanie na konsultację do specjalisty. Na szczęście liczba chirurgów naczyniowych i angiologów jest w Polsce niemal wystarczająca i zbliża się do standardów europejskich. Problemem jest to, że działają głównie w dużych ośrodkach uniwersyteckich.

Jeśli chodzi o diagnostykę PNŻ, to jej podstawą jest ultrasonograficzne badanie dopplerowskie, które umożliwia ocenę stanu naczyń i określenie stopnia refluksu żylnego.

• Diagnoza, a potem leczenie. Jakie metody proponuje współczesna medycyna?

– Obok farmakoterapii, która w Polsce jest bardzo droga (oczywiście mówimy tu o lekach flebotropowych posiadających udowodnioną klinicznie skuteczność), stosuje się też kompresjoterapię, czyli leczenie uciskiem. Należy stosować wyroby o stopniowej sile ucisku, bo to dopiero daje zamierzony efekt leczniczy. W przypadku zmian o typie teleangiektazji lub drobnych żylaków można stosować terapię laserową (laser neodymowo-jagowy – Nd:Yag), a także skleroterapię piankową.

Technika laserowa polega na naświetlaniu zmian dokładnie dobranymi parametrami impulsu. W skleroterapii piankowej żylaków pod kontrolą USG wprowadza się lek w formie pianki. Żyła zarasta i w ten sposób żylak stopniowo zanika.

• A leczenie chirurgiczne?

– To podstawowa metoda leczenia, którą stosuje się w przypadkach zaawansowanej niewydolności żylnej. Dzięki stosowaniu metod małoinwazyjnych, takich jak kriochirurgia, laseroterapia wewnątrzżylna czy wideoskopowe operacje niewydolnych żył przeszywających (SEPS), chirurgia układu żylnego stała się praktycznie chirurgią jednego dnia.

• Czy można stosować profilaktykę w zapobieganiu przewlekłej chorobie żył, skoro większość chorych to osoby genetycznie obciążone tym schorzeniem?

– To prawda, ale osoby z tym bagażem widziały, jak chorowali dziadkowie i rodzice, mogą więc dużo wcześniej reagować, szukać pomocy u specjalistów. Ryzyko zachorowania zwiększa się wraz z wiekiem i stylem życia. Chorują przede wszystkim osoby otyłe, prowadzące mało aktywny tryb życia, kobiety po przebytej ciąży, osoby pracujące w pozycji stojącej lub siedzącej, a także palacze papierosów.

Moja najkrótsza rada dla osób pragnących zapobiegać rozwojowi PNŻ: nie siedzieć! Ruszać się, zapewniać nogom dużo ruchu, uruchamiać mięśnie goleni, które pompują krew do serca. Odpoczywać, leżąc z nogami uniesionymi wyżej, zwłaszcza w gorące dni.

Do profilaktyki zaliczałbym także wszelkie akcje edukacyjne, bo to dzięki nim Polacy zaczynają się interesować swoim zdrowiem i sami chcą poprawiać jakość swego życia. To w mojej ocenie jedno z najważniejszych działań.