Tam, gdzie badane jest DNA Krzysztofa Kolumba
Tam, gdzie badane jest DNA Krzysztofa Kolumba
O pięciomiesięcznym pobycie w Grenadzie z Anną Frączek – stypendystką programu Erasmus i tegoroczną absolwentką UM w Lublinie, rozmawia Anna Augustowska
• Lubelski Uniwersytet Medyczny w ramach Erasmusa przyznaje tylko jedno stypendium w Hiszpanii. Czy dlatego wybrała Pani Uniwersytet w Grenadzie?
– Początkowo planowałam wyjazd do… Lizbony. Znajomy, który odbywał tam wakacyjną praktykę studencką, bardzo chwalił sobie pobyt. Ale kiedy dowiedziałam się o możliwości studiowania także w Hiszpanii, po lekturze wszelkich dostępnych w Internecie informacji o Uniwersytecie w Grenadzie zdecydowałam – jadę. Przekonała mnie renoma tego liczącego sobie prawie 500 lat ośrodka akademickiego i… lokalizacja geograficzna.
• Chyba niewielu studentów może ot tak sobie powiedzieć: „jadę”. Trzeba wykazać się nie lada osiągnięciami?
– Rzeczywiście trzeba mieć jakiś dorobek. Aby przystąpić do konkursu o stypendium „Uczenie się przez całe życie” (LLP – The Lifelong Learning Programme), w ramach którego od roku akademickiego 2007/2008 jest realizowany program wymiany studenckiej Erasmus, musiałam złożyć szereg dokumentów. Podstawowe kryteria to wyniki w nauce (średnia ocen) i znajomość języka obcego, w jakim prowadzone będą zajęcia za granicą. Z uwagi na fakt, że Uniwersytet Medyczny w Lublinie przyznaje corocznie tylko jedno stypendium w Hiszpanii, a chętnych na wyjazd do Grenady z bardzo dobrymi ocenami wielu, trzeba się jeszcze wykazać przed komisją kwalifikacyjną tzw. działalnością dodatkową. Mile widziana jest praca w kołach naukowych (przewodniczyłam neurologicznemu) i organizacjach studenckich (jako były koordynator Ogólnopolskiego Projektu „Peer Education HIV/AIDS” IFMSA-Poland zachęcam do aktywnego członkostwa w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Studentów Medycyny). Dodatkowe punkty można dostać za organizację konferencji naukowych, warsztatów oraz wolontariat (prozdrowotne akcje w centrach handlowych to niezła szkoła dialogu z potencjalnym pacjentem). Cenne są również zainteresowania „pozaszkolne”, zwłaszcza jeśli się je przekuje w coś konkretnego, np. miałam swój udział w stworzeniu Ogólnopolskiego Konkursu Fotograficznego Studentów Medycyny. Warto też potwierdzić swoją otwartość certyfikatami z wcześniej odbytych zagranicznych praktyk wakacyjnych (polecam Uniwersytet Semmelweis w Budapeszcie). Krótko mówiąc: im więcej, tym lepiej.
• Więc kandydat musi być prawdziwym championem. Miała Pani konkurencję?
– Nie wiem, ilu dokładnie kandydatów startowało w konkursie o wyjazd do Grenady, powiedziano mi tylko, że to oblegane miejsce. Z każdego roku wydziału lekarskiego, począwszy od III, studiują na zagranicznych uczelniach średnio 3–4 osoby i z każdym rokiem coraz więcej młodych ludzi decyduje się na złożenie aplikacji.
• Jakie zajęcia dały Pani – przyszłemu lekarzowi – najwięcej?
– Hiszpania to ambiente, atmosfera. Zarówno na uczelni, w szpitalach, jak i w kontaktach towarzyskich większość ludzi jest bardzo otwarta i bezpośrednia. Profesorowie chętnie dyskutują ze studentami podczas wykładów, nikt tu się nie dziwi, że pytanie z sali przerywa prelekcję. Multimedialne prezentacje to reguła, co sprawia, że sale wypełnione są zazwyczaj po brzegi. Nie trzeba tracić czasu na notowanie, bo wykłady wydane są w formie skryptów, dopisuje się jedynie ciekawostki, poświęcając całą uwagę oglądaniu pokazu. Podobnie jest na zajęciach teoretycznych. Ćwiczenia kliniczne odbywają się w grupkach 2-, 3-
-osobowych. Każda grupa ma przypisanego asystenta. Bardzo podobało mi się to, że podczas zajęć ze specjalizacji inwazyjnych asystowanie jest niemalże obowiązkowe. Można wszystko doskonale widzieć, a ponadto operatorzy na bieżąco relacjonują czynności i pytają, czy coś wyjaśnić. Po zajęciach odsyłają do multimedialnej bazy bibliotecznej albo odpowiednich stron internetowych. Latynoski temperament bywa zadziwiający dla obcokrajowców, np. w Polsce nieczęsto, jeśli w ogóle, asystenci proszą studentów, aby mówić do nich po imieniu. Taka otwartość sprawia, że dużo wynosi się z zajęć i nie dysponuje się jedynie wiedzą książkową.
• Czy są jakieś różnice programowe?
– Program merytoryczny nie odbiega od realizowanego w Polsce. Asystenci hiszpańscy cenią wiedzę teoretyczną polskich studentów. Warto zauważyć, że studenci hiszpańscy częściej wykonują badania w pracowniach USG, EKG czy korzystają z sal z fantomami niż ich polscy koledzy. Popołudniami można skorzystać z zajęć dodatkowych – wybrać dermokosmetykę, nagłe wypadki w chirurgii, audiofonologię, antropologię, bioetykę, medycynę kryminalistyczną, gerontologię czy inżynierię tkankową. Uczelnia oferuje bezpłatne kursy językowe, a w wolnym czasie rekreację: wspinaczkę, pływanie, aerobic, sporty walki, taniec – salsa, flamenco!
• Czy pamięta Pani jakieś zdarzenie ze swojej praktyki z pacjentami?
– Największym wyzwaniem było dla mnie dokładne zebranie wywiadu, bo hiszpański z andaluzyjską manierą bywał kłopotliwy, zwłaszcza gdy do gabinetu oprócz pacjenta wchodziła niemal cała jego rodzina, a wszyscy, przekrzykując się, z troską usiłowali wytłumaczyć cel wizyty. W polskim gabinecie widok dorosłego mężczyzny z bólem gardła w obstawie mamy może wywołać uśmiech, w Hiszpanii – nie ma nic bardziej typowego. Natomiast największym zaszczytem było dla mnie uczestniczenie w zajęciach z medycyny sądowej i kryminalistycznej prowadzonych przez światowej sławy Jose Antonia Lorente. To profesor Międzyuczelnianego Andaluzyjskiego Instytutu Kryminologii, jest dyrektorem Laboratorium Identyfikacji Genetycznej przy Uniwersytecie w Grenadzie oraz Przewodniczącym Grupy Roboczej ds. Analizy DNA w Ameryce Łacińskiej. Ponadto to szef projektu badawczego poświęconego analizie DNA rodziny Krzysztofa Kolumba, której celem jest ustalenie, gdzie naprawdę spoczywa słynny podróżnik. Egzamin u tego niesamowicie przyjaznego i inspirującego człowieka będę pamiętać chyba przez całe życie.
• Dyplom w kieszeni. Jakie plany na przyszłość? Może powrót do Hiszpanii? Chciałaby Pani tam pracować i żyć?
– Nie wykluczam wyjazdu, choć wolałabym pracować w kraju. Póki co muszę skupić się na przygotowaniu do LEP-u. Myślę o neurologii i psychiatrii. W ramach hobby, a może inwestycji w przyszłość, kontynuuję naukę hiszpańskiego. Dr Dariusz Hankiewicz powiedział mi przy okazji konkursu fotograficznego, że lekarz żyjący tylko medycyną nie jest dobrym lekarzem. Też tak uważam.