Archiwum Medicusa

(O)Słoń wcześniaka!

(O)Słoń wcześniaka!

z dr med. Henryką Sawulicką-Oleszczuk
– konsultantem wojewódzkim ds. neonatologii, rozmawia
Maria Przesmycka

• Statystyki nie są optymistyczne. W Polsce rocznie rodzi się ponad 24 tysiące wcześniaków – to 6–7% wszystkich noworodków. Ten wskaźnik sytuuje nas w ogonie państw europejskich. Jakie są przyczyny tak złej sytuacji?

– Może nie złej, bo przed 10–15 laty było znacznie gorzej. Sytuacja bardzo się poprawiła. Zdołaliśmy wprowadzić – zapoczątkowany zresztą w województwie lubelskim – trójstopniowy system opieki perinatalnej nad ciężarną, rodzącą i noworodkiem. Oznacza to, że miejsce urodzenia powinno być dostosowane do stopnia zagrożenia dla dziecka i matki.

W Lubelskiem mamy 17 oddziałów położniczych I st. referencyjnego, 5 oddziałów II st. i 2 oddziały III st.

Od lat mamy bardzo dobrą współpracę między położnikami i neonatologami. Na bieżąco kontrolujemy system. O jego skuteczności najlepiej świadczy fakt, że w wielu oddziałach I st. referencyjnego przez lata nie odbył się żaden poród przedwczesny. Nie udało się niestety równie skutecznie poprawić warunków socjoekonomicznych, które także mają duży wpływ na sytuację.

• I to one wpływają teraz najbardziej na dużą liczbę przedwczesnych porodów w Polsce?

– Można zauważyć wyraźną zależność, że w krajach, gdzie jest wysoki standard życia, panuje dbałość o zdrowie własne i przyszłego dziecka, rodzi się mniej wcześniaków. Połączenie świadomości, wiedzy i dobrej organizacji systemu opieki zdrowotnej daje najlepsze rezultaty. My wciąż z tą świadomością i dbałością mamy problemy. Możemy się tylko pocieszać, że nawet w Japonii, która od lat jest liderem w statystykach perinatologicznych, sytuacja socjoekonomiczna jest najtrudniejsza do zmiany. W krajach wiodących wskaźnik wcześniactwa wciąż utrzymuje się na poziomie nie niższym niż 4%.

Co ciekawe, po wyeliminowaniu jednych czynników sprzyjających wcześniactwu pojawiają się nowe. Duży wpływ na wcześniactwo ma „epidemia” ciąż mnogich (w wyniku coraz częstszego stosowania technik wspomagania prokreacji), które z reguły kończą się wcześniej. Kolejny niekorzystny czynnik to oddalanie decyzji o macierzyństwie – późne ciąże także obarczone są większym ryzykiem powikłań i porodów przedwczesnych.

Dalej – wiele kobiet, które w związku z poważnymi chorobami przed laty byłyby wyeliminowane z procesu prokreacji, dziś zachodzi w ciąże – także obarczone większym ryzykiem wcześniactwa. Zrobiono nawet badania, z których wynika, że np. ciąże ze związków partnerskich częściej kończą się porodem przedwczesnym.

• Udało się poprawić wskaźniki umieralności okołoporodowej noworodków, ratowane są wcześniaki z coraz niższą wagą urodzeniową. Ale dla rodziców wcześniaka najgorsze zaczyna się dopiero po wypisaniu dziecka z oddziału intensywnej opieki.

– Te dzieci stanowią grupę wysokiego ryzyka. Jest większe prawdopodobieństwo wystąpienia u nich odległych następstw w postaci zaburzeń rozwoju psychoruchowego, zmian neurologicznych, uszkodzeń wzroku, słuchu. Wymagają więc kontroli wielu specjalistów. W większych ośrodkach są poradnie dla wcześniaków, które prowadzą opiekę nad dziećmi z całego województwa.

W województwie lubelskim rocznie rodzi się ok. 1200 wcześniaków z wagą poniżej 2500 g, ale jest wśród nich grupa ze skrajnie niską masą urodzeniową – poniżej 1500 g. Na nich koncentrujemy uwagę.

• Takie dzieci są konsultowane i leczone przez wielu specjalistów współpracujących ze sobą luźno lub wcale, stosujących – zwłaszcza w rehabilitacji – wiele różnych metod o nie zawsze sprawdzonej skuteczności działania.

– To są bardzo poważne problemy, o których zaczyna się w końcu mówić. Dyskusję, co trzeba podkreślić, zainicjowali lekarze rehabilitanci z naszego województwa. Współpracujemy z dr Jolantą Taczałą – przewodniczącą Sekcji Dzieci i Młodzieży Polskiego Towarzystwa Rehabilitacji, w której powstały zespoły robocze przygotowujące schematy postępowania z takimi dziećmi o udowodnionej skuteczności. Diagnozowanie i leczenie takich dzieci jest bardzo skomplikowane, a nieodpowiednim­ postępowaniem bardziej można dziecku zaszkodzić niż pomóc. Ważne jest też, by w gąszczu propozycji wskazać rodzicom bezpieczną, racjonalną drogę postępowania. Poza algorytmami postępowania rehabilitanci proponują stworzenie rejestru takich dzieci.

• Rozpoczęła się zainicjowana przez Polskie Towarzystwo Neonatologiczne kampania (O)Słoń Wcześniaka. Jakie stawia sobie cele?

– Przede wszystkim zależy nam na edukacji – nie tylko społeczeństwa, ale także personelu medycznego i decydentów, by zrozumieli, że problemy tej grupy dzieci i ich rodziców wymagają nie tylko dostrzeżenia, lecz zdecydowanie lepszego finansowania.

• Można zmienić świadomość społeczną, mieć dobry system opieki medycznej, przyzwoite finansowanie, ale nie mniej istotna jest kadra fachowców do realizacji tych zadań, a z tym nie jest chyba ostatnio najlepiej?

– To prawda. Młodzi omijają w swoich wyborach neonatologię. Specjalizacja rzeczywiście jest trudna i odpowiedzialna. Codziennie mamy do czynienia z zagrożeniem życia naszych małych pacjentów. To rodzi napięcia. Jeśli dodamy jeszcze do tego mizerne wynagrodzenia…

W ostatniej, wiosennej sesji kwalifikacyjnej na specjalizacje mieliśmy w województwie lubelskim 13 miejsc na neonatologię– zgłosiła się 1 osoba. Teraz w sesji jesiennej miejsc będzie 16 – ilu zgłosi się chętnych?

Podobnie, a może jeszcze gorzej jest w innych województwach. W niektórych szpitalach na neonatologów od miesięcy czekają stanowiska ordynatorów. Średnia wieku specjalistów neonatologii także niebezpiecznie wzrasta. Ta sytuacja wymaga pilnego rozwiązania!