Wejście smoka
Wejście smoka
z Pawłem Policzkiewiczem
– powiatowym inspektorem sanitarnym w Lublinie, rozmawia Edward Dmoszyński
• Swoją funkcję objął Pan w maju br., ale już stał się Pan sławny za sprawą licznych zamknięć placówek handlowych i gastronomicznych niespełniających obowiązujących standardów sanitarnych. Grozy dopełnia informacja umieszczona na drzwiach Pańskiego gabinetu: „rozmowy w tym pomieszczeniu są nagrywane”. To prawdziwe wejście smoka! Jakie są dalsze Pana plany?
– Nie przesadzajmy. Opinię groźnego zdobyłem za sprawą mediów, które podkreślają, że wcześniej zamknięć lokali było dużo mniej, ale to o niczym nie świadczy. Przeszłości nie będę komentował. Chcę natomiast zaznaczyć, że nie liczba moich decyzji jest ważna, lecz to, czy są one uzasadnione i zgodne z prawem. Otóż są. Mam w tym zakresie spore doświadczenie. Przeszedłem drogę od stażysty do wiceministra. Pracowałem na wszystkich szczeblach inspekcji sanitarnej, byłem już inspektorem powiatowym, wojewódzkim i głównym. Teraz historia zatoczyła koło i znów jestem tam, gdzie byłem na początku – w inspektoracie lubelskim. Bardzo się z tego cieszę, bo lubię wykonywać taką konkretną pracę u podstaw. Jeśli zaś chodzi o nagrywanie rozmów, to sprawa ta nie ma żadnych ukrytych podtekstów. W firmie nie mamy nic do ukrycia, pracujemy przy otwartej kurtynie. Tak samo winni się zachowywać nasi klienci. I muszę powiedzieć, że to działa. Nie otrzymuję żadnych propozycji korupcyjnych, a przy okazji ludzie są mili oraz szybko i konkretnie przedstawiają swoje sprawy. Same korzyści. Jeśli chodzi o moje plany, to są one oczywiste. Zamierzam podnosić na coraz wyższy poziom stan sanitarny Lublina i powiatu. Będę także starał się o stałe podwyższanie kwalifikacji pracowników inspektoratu. Szczególnie zależy mi na pozyskaniu lekarzy, m.in. epidemiologów i specjalistów od zdrowia publicznego. Pierwszych już przyjąłem.
• Najbardziej spektakularne są decyzje dotyczące placówek handlowych i gastronomicznych, ale nas szczególnie interesuje Pańska ocena stanu sanitarnego zakładów opieki zdrowotnej, w tym szpitali. Jest coraz lepiej czy coraz gorzej?
– Jest różnie, bo warunki się zmieniają. Dla przykładu: obecnie na 10 szpitali działających na terenie naszego inspektoratu 6 ma centralne sterylizatornie, a pozostałe korzystają w tym zakresie z usług zewnętrznych. A zatem pod względem sterylizacji sytuacja przedstawia się nie najgorzej. Inaczej jest, jeśli chodzi o spalanie odpadów medycznych. Był okres, kiedy taka spalarnia działała w Lublinie i obsługiwała wszystkie placówki. Obecnie już nie działa, gdyż wymaga remontu i modernizacji. W rezultacie mamy tylko punkt zbiorczy odpadów, które następnie wywożone są do spalenia aż do Krakowa. A więc w tym zakresie odnotowaliśmy regres. Szczególną uwagę przykładamy do ograniczenia zakażeń szpitalnych. Ich poziom zależy od bardzo wielu czynników i tylko dbałość o wszystkie jednocześnie daje odpowiednie rezultaty. To skomplikowany i trudny problem, ale także bardzo ważny z sanitarnego punktu widzenia. Dlatego ściśle współpracujemy z zakładowymi zespołami do spraw tych zakażeń i pomagamy im jak możemy. Podkreślam – pomagamy, bo nie chodzi tu głównie o karanie czy zamykanie, lecz o rezultat w postaci wyeliminowania tych czy innych zagrożeń. Drugoplanową sprawą jest też statystyka. Gdyby opierać się na niej bezkrytycznie, to można by łatwo popaść w samozadowolenie, gdyż statystycznie zakażenia szpitalne dotyczą u nas tylko 1–2% hospitalizowanych. Tymczasem w takich krajach jak Szwajcaria czy Norwegia ten wskaźnik wynosi 7–8%. Trzeba zatem zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście jesteśmy lepsi od Szwajcarów i Norwegów, czy po prostu mamy retuszowaną statystykę. Coraz częstsze procesy o odszkodowania z tytułu zakażeń szpitalnych wytaczane przez pacjentów, np. dotyczące wirusowego zapalenia wątroby typu C, mówią same za siebie.
• A jak przedstawia się stan sanitarny w gabinetach prywatnych?
– Tu problemy zdarzają się incydentalnie. Trochę gorzej jest w gabinetach dentystycznych. Wprawdzie mają one autoklawy, ale jeśli stwierdzamy, że na wyposażeniu gabinetu jest mała ilość narzędzi czy końcówek, to zasadnie możemy podejrzewać, iż sterylizacja w takim gabinecie jest nieprawidłowa. Normalnie wymaga ona odpowiednio długiego czasu i trzeba mieć spory zapas narzędzi, aby nie przerywać przyjęć pacjentów w oczekiwaniu na zakończenie sterylizacji. Jeśli tych narzędzi jest mało, to aby nie wstrzymywać pracy gabinetu, sterylizacja musi trwać krótko i w efekcie nie spełnia swojej roli.
Na koniec, jeśli można, chciałbym się pochwalić, że wkrótce będziemy pierwszym w kraju inspektoratem w pełni skomputeryzowanym. Koniec z pisanymi ręcznie protokołami kontroli. Każdy kontrolujący będzie wyposażony w laptop i drukarkę. Wszystkie potrzebne dokumenty będą sporządzane bezzwłocznie.