Powinno być lepiej
Powinno być lepiej
z dr. hab. Jackiem Imielą
konsultantem krajowym w dziedzinie chorób wewnętrznych rozmawia Marek Derkacz
• Czy wierzy Pan, że uda się dobrze przygotować egzamin z chorób wewnętrznych?
– Zawsze byłem optymistą i uważam, że powinno się udać. Pula pytań, które są w CEM, jest średniej wielkości. Powinno się udać z nich wybrać te, które byłyby satysfakcjonujące i dla zdających, i dla egzaminujących. Musimy zadbać o to, aby poziom tego egzaminu był dobry. Pytania mają sprawdzać przede wszystkim umiejętności kliniczne zdających, czyli interny bez wchodzenia w szczegóły bardzo głębokie, dotyczące np. mechanizmów komórkowych czy zagadnień odległych od kliniki. To ma być egzamin kliniczny, a więc sprawdzający diagnostykę i patomechanizm chorób oraz umiejętność ich rozpoznawania i leczenia, doboru leków, mechanizmu ich działania. To korespondowałoby potem z egzaminem praktycznym. Chciałbym też, aby pytania były łatwe do zrozumienia, jasno i zwięźle sformułowane. Osoby zdające egzamin, który składa się ze 120 pytań, nie mogą tracić czasu na zrozumienie i próby wyłapania niuansów. Pytania mają być czytelne, jednoznaczne, z jedną prawidłową odpowiedzią. To nie znaczy, że mają być łatwe. Część pytań musi być trudna, część na średnim poziomie, część łatwa.
• Z jakiego podręcznika przyszli specjaliści chorób wewnętrznych powinni przygotowywać się do egzaminu?
– Jest jeden podstawowy podręcznik „Choroby wewnętrzne” pod red. prof. Szczeklika, który powinien być oczywiście rozszerzony o wersję internetową, czyli aktualizacje podręcznika, uwzględniające w miarę nowe standardy postępowania. Dla nas bardzo ważne jest, aby jednak poziom egzaminu był wysoki.
• Czy rozważa Pan opublikowanie bazy pytań testowych, które zostaną wykorzystane w przyszłości na egzaminach?
– Być może, jeśli będzie to technicznie możliwe, w przyszłości opublikuje się taką pulę kilku tysięcy pytań bez podanych prawidłowych odpowiedzi, tak, żeby lekarze mogli wiedzieć, co ich czeka.
• Kiedy moglibyśmy się spodziewać powstania banku pytań?
– Ja nie mam takiej puli, muszę ją najpierw stworzyć, zgromadzić, zobaczyć dokładnie, co posiadamy, jeśli chodzi o poprzednie lata. To jest wielki wysiłek, być może nasilimy prośby do specjalistów, aby przesyłali więcej takich pytań. Teraz muszę wykorzystać to, co jest już przygotowane, ewentualnie dopisać pytania, jeżeli będzie brakowało takich, na jakich mi zależy. Na inne pomysły przyjdzie czas, kiedy zakończę prace związane z obecnym egzaminem.
• Czy pytania z egzaminu testowego będą po egzaminie ujawnianie?
– Z punktu widzenia prawnego i z tego, co powiedział mi szef CEM-u prof. Orkisz, nie ma takiej możliwości. Jeśli istnieją określone przepisy prawne uniemożliwiające ujawnienie pytań testowych, ja nie będę ich łamał.
• Lekarze chcieliby, aby na egzaminie ustnym i praktycznym obowiązywała jednolita pula pytań w całym kraju, czy uda się zrealizować ich oczekiwania?
– Popieram w pełni. Chciałbym, aby egzamin praktyczny był prowadzony podobnie w całym kraju. Nigdy nie będzie taki sam, bo to zależy od ludzi, którzy pytają, ale pytania mogą być te same, elektrokardiogramy mogą być zbliżone, badania dodatkowe, skala i zakres wymaganej wiedzy mogą również być zbliżone
• Czy uważa Pan, że potrzebne są zmiany w kształceniu internistów w Polsce? Na czym miałyby polegać?
– To jest złożony problem, bo być może w niedługim czasie powstanie inny system kształcenia lekarzy w Polsce. Na wstępie czeka nas trzyletni etap uczenia się interny dla wszystkich dziedzin związanych z interną, tam gdzie jest ona podstawą. Po tych trzech latach zakończonych egzaminem, lekarze będą robili specjalizacje, np. z pulmonologii, gastroenterologii i z innych węższych dziedzin, jak również z interny – dwa lata. Mogę powiedzieć, że tu pojawiają się dwa zadania. Pierwsze, przygotowanie tego trzyletniego modułu internistycznego i drugie – zakończenie tego pięcioletniego etapu, czyli 3+2. Naszym zadaniem jest również danie szansy internistom na to, aby im się opłacało robić internę, a nie na przykład inną wąską dziedzinę. Najpierw musimy przygotować złożony moduł, który musi być bardzo precyzyjnie określony: jakie kursy, jakie staże, jaki zakres, jaka wiedza praktyczna. Wreszcie, jak ma wyglądać egzamin, kiedy on ma być przeprowadzany i czy można będzie na tym egzaminie bazować. Natomiast całość pięcioletniego szkolenia z interny również będzie wymagała modyfikacji. Ilość internistów będzie się zmniejszała, ponieważ lekarze będą wybierać po tych trzech latach modułu internistycznego węższe specjalności i nasze zadanie będzie polegało na tym, żeby ich przekonać, że warto specjalizować się w internie. Być może potem będzie można proponować łatwiejszy dostęp do innej specjalizacji poza interną. Nowy system skróci czas specjalizacji. Ważne jest, żeby to skrócenie nie upośledzało jakości. Przypomnę, że wielu młodych ludzi wyjeżdża z Polski. Warunki płacowe, warunki pracy są coraz gorsze i to się wiąże trochę również z jakością szkolenia. Powinno być tak, że kierownik specjalizacji szkoli kogoś, a więc ponosi pewnego rodzaju odpowiedzialność i powinien być za to odpowiednio nagradzany. Wraz z Towarzystwem Internistów Polskich planujemy szereg zmian, ale za wcześnie o tym mówić. Najpierw muszę zrobić jedno – przygotować dobrze egzamin.
• Specjaliści chorób wewnętrznych pracują często jako lekarze rodzinni. Mówi się, że już za kilka lat interniści nie będą mogli zastępować lekarzy rodzinnych?
– Myślę, że będziemy w kontakcie, zarówno z konsultantem krajowym z medycyny rodzinnej, jak i Towarzystwem Medycyny Rodzinnej i spróbujemy znaleźć złoty środek. Jestem za porozumieniem, tzn. takim „ułożeniem”, żeby to było dobre dla pacjenta, a nie dla poszczególnych dziedzin. Chcemy np. powrócić do idei przyszpitalnych poradni internistycznych. Doświadczony internista może dużo pomóc choremu. Nie należy zwalczać poszczególnych specjalności, a rozmawiać z nimi i ustalać wspólne podejście. Na tym polega idea całej sprawy, wszyscy mamy pomagać choremu człowiekowi. Walka nie prowadzi do niczego. Porozumienie prowadzi do lepszego leczenia chorego.