Archiwum Medicusa

Diagnoza wstępna

Diagnoza wstępna

Właśnie mija rocznica reaktywowania samorządu lekarskiego w wolnej Polsce. Wielu lekarzy zastanawia się dziś nad celowością tej reaktywacji. Są to głównie lekarze młodszego pokolenia, dla których obligatoryjna przynależność do samorządu kojarzy się tylko z wydatkiem kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Na pytanie, co Izba robi dla lekarzy, odpowiedzi może być wiele. Ci, którzy tworzyli samorząd, znają odpowiedź na to pytanie. Dwanaście lat pracy w samorządzie również mnie upoważnia do odpowiedzi.

 

Oczekiwanie na godziwe wynagradzanie lekarskiego trudu ma już wieloletnią tradycję, ale chyba nie tylko o to chodzi. Nikła frekwencja na zebraniach wyborczych do jego struktur uwidacznia, że większość koleżanek i kolegów nastawia się dziś na spełnienie swoich oczekiwań, a mniejszość gotowa jest pracować na to, by te oczekiwania wreszcie się spełniły.

Niewiele jest zjawisk socjologicznych, występujących w naszej grupie zawodowej, które są w stanie mnie zadziwić. Również i ta mizeria aktywności w pracy społecznej nie dziwi mnie. Obserwując tegoroczne wybory delegatów, zastanawia mnie klucz, jakim posługują się ci, którzy zdecydowali się przyjść na wybory i oddać głos na tego czy innego kolegę.

W latach poprzednich często wybierano tych, którzy nawet nie zadali sobie trudu, aby choć raz w roku przyjść na zjazd delegatów i nie odczuwali z tego powodu żadnego dyskomfortu i zakłopotania .Jednocześnie, sami głośno krytykowali tych, którzy, choć może z miernym skutkiem, ale jednak starali się poprawić dobry wizerunek polskiego lekarza w mediach, czy pracując w instytucji rzecznika odpowiedzialności zawodowej bronili lekarzy za ich czyny, czasem naprawdę mało chwalebne i zasługujące na surową karę.

Pracując przez osiem lat jako przewodniczący rady lekarskiej, wraz z moimi współpracownikami staraliśmy się stworzyć i tak usprawnić pracę samorządu, by każdy lekarz, który zwróci się do jego organów, czuł, że jest u siebie i jego interesy reprezentują ludzie, dla których jego sprawy są bardzo ważne i istotne. Pamiętam, że wcześniej nie zawsze w samorządzie tak było. Wielu ludziom, pracującym w izbach lekarskich, wydaje się dziś, że podstawowym kryterium oceny ich przydatności jest staż ich pracy . Chciałbym, żeby do tej pracy, w którą ja i moi koledzy rekrutujący się nie tylko przecież z OZZL, włączyli się obecnie młodzi lekarze, bo tak naprawdę to tylko oni wniosą do samorządu siłę i właściwą ocenę lekarskich potrzeb. Niektórzy, uważający się za ikony samorządu, zatracili już to świeże spojrzenie na nasz zawód i na lekarskie potrzeby.

Kiedyś w gronie starszych już kolegów usłyszałem dwa sprzeczne zdania na temat jednego z lekarzy. Jeden z nich stwierdził, że być może kolega lekarz jest świetnym specjalistą i doskonałym lekarzem, lecz kontrowersyjność jego lekarskiej postawy wynika stąd, że swojego czasu poparł lekarski strajk i czynnie w nim uczestniczył. Ta wypowiedź spotkała się z natychmiastową ripostą innego, również starszego lekarza, który powiedział, że kontrowersyjni są właśnie ci, którzy kryjąc swój lęk i zwykłe tchórzostwo za parawanem kodeksu etyki, nie przystąpili wtedy do lekarskiego zrywu.  Nie czuję się na siłach oceniać tych wypowiedzi, ale ta druga jest bliższa moim poglądom i spojrzeniu na zawód. Dziś wiem, że gdyby w naszym środowisku było więcej tych drugich, to nasze szpitale nie tonęłyby w długach, zaś żaden dziennikarz nie pytałby bezczelnie uznanych autorytetów medycznych o markę samochodu, którym się porusza.

Sądzę, że przez ostanie lata samorząd zmienił się na korzyść. Nikt już nie traktuje lekarzy jak niepotrzebnych petentów we własnej siedzibie. Powstała zresztą siedziba godna elity społecznej. Powstało biuro prawne, gdzie rocznie potrzebujący porady prawnej lekarze otrzymują ich kilkaset.

Chciałbym, aby następcy wnieśli nowego ducha w prace samorządu i z jeszcze większą energią kontynuowali i poprawiali nasze niedoskonałości. Nigdy nie uważałem, że czasy , w których przyszło mi i moim kolegom pracować, są bardzo trudne. Owszem, nie były łatwe i wie to każdy, kto pracował jako lekarz w ostatnim dziesięcioleciu. Dla ludzi liczących tylko na to, że ktoś coś za nich im załatwi, każde czasy będą po prostu za trudne.

 

a.ciolko@interia.pl, tel. 0 601 283 316