Diagnoza wstępna
Diagnoza wstępna
Z niemałym zadowoleniem przyjąłem fakt przyznania przez obecne władze godziwego wynagrodzenia dla lekarzy rezydentów. W równie niemałe zdumienie wprowadził mnie fakt, iż wielu lekarzy specjalistów, wykształconych już przecież lekarzy, jest z tego powodu niezadowolonych, a nawet oburzonych. Potwierdza to tylko znaną opinię, że statystyczny Polak potrafi pogodzić się ze swoim nieszczęściem, ale szczęście bliźniego tkwi mu jak przysłowiowa sól w oku i tego już przeżyć nie potrafi.
Widząc jawną dysproporcję zarobków młodych lekarzy, wchodzących dopiero do zawodu i tych, którzy pracują już kilkadziesiąt lat, starałem się odpowiedzieć, czy jest to sprawiedliwe (każdy Polak lubi, jak jest sprawiedliwie) i czy lekarz, będący nauczycielem zawodu młodego kolegi, powinien zarabiać tyle co on, a czasem nawet mniej.
Pracując już od ponad dwudziestu lat, muszę z pokorą odpowiedzieć już nie tylko sobie, ale wielu, którzy mnie o to pytają.
Kiedy rozpoczynałem specjalizację z chirurgii, a później z urologii, pamiętam, ile wysiłku finansowego kosztowały mnie kursy, staże i pobyty w odległych ośrodkach. Nie zaiskrzyła wtedy w głowie żadnego decydenta myśl, jakie młody lekarz musi ponosić koszty swego wykształcenia, nie tylko te wymierne finansowo, ale też w postaci czasu odebranego własnej rodzinie, skrajnego zmęczenia dyżurami kilka razy w tygodniu, nie wspominając już o pieniądzach otrzymywanych od często niezbyt zasobnych rodziców. Warto o tym pamiętać, będąc doświadczonym lekarzem, zanim zazdrość i zawiść zawładnie umysłami ludzi, którzy przeszli ciężką drogę do zawodowej niezależności.
Osobiście jestem bardzo zadowolony z decyzji minister Ewy Kopacz o podniesieniu poborów rezydentom, gdyż świadczy ona o tym, że jednak komuś w Polsce zależy, by młodzi lekarze poczuli, że ich przygoda z medycyną nie musi być piękna tylko w obcym kraju. Starszym zaś lekarzom, utyskującym na niegodziwe zarobki, można zadedykować strofy Wyspiańskiego: „mogliby mieć, ino oni nie chcą chcieć”.
Kilka miesięcy temu, w jednym ze szpitali w Lublinie, związek zawodowy lekarzy zgodził się na obniżkę lekarskich wynagrodzeń wywalczonych całkiem niedawno, z niemałym trudem. Argument użyty przy tej manipulacji był prosty. Ratujmy szpital przed upadkiem. Od tego czasu, wielu lekarzy, znających swą wartość, zmieniło zatrudnienie i pracuje już w innych placówkach, a kolejni myślą, jak zmienić miejsce pracy.
Podobna sytuacja dotyczy kontraktów stomatologicznych z NFZ. Jeszcze nie tak dawno tłumaczyłem lekarzom dentystom, że nie powinni składać ofert do NFZ i podejmować się realizacji kontraktu za niegodziwe pieniądze. Większość pokiwała ze zrozumieniem głowami, po czym pobiegła podpisywać umowy, śpiesząc się, by nie ubiegli ich koledzy.
W tej sytuacji, cieszy mnie podwyżka uposażenia lekarzy rezydentów, ponieważ potwierdza moje przekonanie, że nie wszyscy muszą być zakładnikami swojego zawodu.
a.ciolko@interia.pl, tel. 0 601 283 316