Archiwum Medicusa

Gusła XXI wieku

   Z lekarskiej wokandy   

 

Gusła XXI wieku

U Elżbiety K., lekarz specjalista rozpoznał raka szyjki macicy i skierował ją na oddział ginekologii onkologicznej. Pacjentka przeczytała jednak ogłoszenie prasowe, lekarza Jarosława G., reklamujące jego gabinet naturalnej medycyny tybetańskiej. Jarosław G. i pochodząca z Mongolii Cecegma (Kwiatuszek – w Mongolii ważniejsze jest imię), jako bioenergoterapeuci, energią biologiczną oraz dopuszczonymi do obrotu lekami homeopatycznymi leczyli cały katalog schorzeń – od chorób serca i migren przez choroby kręgosłupa, płuc i oskrzeli oraz układu pokarmowego i nerkowo-moczowego do nerwic, chorób skóry i otyłości. Wskazane metody terapeutyczne można było „pogłębić” poradami jasnowidza i astrologa.

Elżbieta K., kierując się irracjonalną wiarą w pseudomedycynę, zataiła swoje rozpoznanie. Jarosław G. i Cecegma diagnozę postawili ekspresowo, dokonując pomiaru ciśnienia i wagi, spoglądając głęboko w oczy (określone jako irydologia), oglądając język. Na tej podstawie ustalili, że pacjentka ma problemy z jajnikami, kręgosłupem, ogólnie zakwaszonym organizmem oraz bliżej niezidentyfikowaną alergię.

Elżbieta K., mimo kilkunastu wizyt w gabinecie i lekowej terapii homeopatycznej czuła się coraz gorzej. Dopiero po dłuższym czasie, już z przerzutami do węzłów chłonnych, zgłosiła się do szpitala. Elżbieta K., chcąc uchronić innych przed działalnością Jarosława G. i podobnych, skierowała skargę do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, który po analizie sprawy doszedł do konkluzji: zgodnie z art. 4 ustawy z 5 grudnia 1996 r. o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, lekarz ma obowiązek wykonywać zawód zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej i etyką zawodową. Jeśli tego nie przestrzega, to na podstawie art. 41 ustawy o izbach lekarskich podlega odpowiedzialności zawodowej za postępowanie sprzeczne z zasadami etyki. Działalność bioenergoterapeutyczną, wykonywaną przez lekarza i połączoną z podawaniem przez niego nieodpowiednich lub nieskutecznych lekarstw, należy uznać za sprzeczną z Kodeksem Etyki Lekarskiej, który w art. 57 ust. 1-3 stanowi, że lekarzowi nie wolno posługiwać się metodami uznanymi przez naukę za szkodliwe, bezwartościowe lub nie zweryfikowane naukowo. Nie wolno mu także współdziałać z osobami zajmującymi się leczeniem, a nie posiadającymi do tego uprawnień. Wybierając formę diagnostyki lub terapii, lekarz ma obowiązek kierować się przede wszystkim kryterium skuteczności i bezpieczeństwa chorego oraz nie narażać go na nieuzasadnione koszty.

Zgodnie ze swoim przekonaniem, rzecznik postawił Jarosławowi G. zarzut działania sprzecznego z powołanym przepisem Kodeksu. Obwiniony bronił się, przekonując że bioenergoterapia jest wartościowa i nieszkodliwa. Nie jest zabroniona też przez polskie ustawodawstwo, skoro nie jest w nim uregulowana. Jarosław G. wywodził, że nie może ponosić odpowiedzialności z Kodeksu Etyki Lekarskiej, bo zajął się wyłącznie medycyną alternatywną i w związku z tym zaprzestał praktyki lekarskiej, wykreślając swoje nazwisko z rejestru praktyk lekarskich. Dowodził też zgodności z obowiązującym prawem swojej „działalności homeopatycznej”, bo prawo wspólnotowe dyrektywnie reguluje dopuszczenie homeopatii do obrotu aptecznego w krajach Unii Europejskiej, co więcej – z uproszczoną procedurą. Powołał się na polskie przepisy prawa farmaceutycznego, które w art. 21 stanowią m.in., że „produkty lecznicze homeopatyczne (…) nie wymagają dowodów skuteczności terapeutycznej”. Przekonywał rzecznika, że ordynowane przez niego leki „na pewno nie szkodziły”.

Okręgowy Sąd Lekarski, do którego sprawa trafiła na wniosek rzecznika, wymierzył Jarosławowi G., w związku z naruszeniem art. 57 ust. 1-3 Kodeksu Etyki Lekarskiej, karę zakazu wykonywania zawodu na rok.

Sędziowie-lekarze mieli też wielką chęć zakazania obwinionemu używania tytułu lekarza w reklamach, ale taka kara dyscyplinarna nie jest wymieniona w katalogu kar zapisanych w ustawie o izbach lekarskich.

Lekarz, który firmuje swoim tytułem działalność bioenergoterapeutów, wróżek i jasnowidzów, łamie prawo, narusza godność zawodu lekarskiego i podważa zaufanie do tego zawodu.

W uzasadnieniu wyroku czytamy, że lekarz, który zajmuje się lub firmuje bioenergoterapię, która nie jest wykonywaniem zawodu lekarza w rozumieniu ustawy o zawodzie lekarza, lecz wyłącznie działalnością gospodarczą w rozumieniu ustawy o działalności gospodarczej – mimo to podlega przepisom ustawy o wykonywaniu zawodu lekarza i regułom Kodeksu Etyki Lekarskiej, a już zwłaszcza wtedy, gdy jego działalność jest firmowana tytułem lekarza medycyny. Sąd lekarski wyraził też pogląd, że bioenergoterapia to kontrowersyjna, sprzeczna z wiedzą medyczną metoda terapeutyczna, w której środkiem leczniczym ma być oddziaływanie bliżej nieokreśloną „bioenergią” przez terapeutę na pacjenta.

Odnosząc się do obrony Jarosława G. w kwestii stosowania leczenia homeopatycznego, sędziowie wskazali, że prawo farmaceutyczne zawiera jedynie reguły tego, co aptekarz może sprzedawać, a nie zawiera żadnych wskazówek dotyczących zasad terapeutycznych. Zapis ust. 2 art. 57 Kodeksu Etyki Lekarskiej, zakazujący narażania pacjenta na nieuzasadnione koszty, sędziowie uznali za wyraźną zaporę etyczną przed aplikowaniem homeopatii z komentarzem: „nie zaszkodzi”. Stosowanie przez Jarosława G. mikstur homeopatycznych nie szkodziło samo w sobie, gdyż nie było w nich aktywnych cząstek, które mogłyby działać farmakologicznie, jednakże miało miejsce narażanie chorego na opóźnienie wdrożenia właściwego postępowania leczniczego. Niedopuszczalne jest także korzystanie z efektu placebo poprzez stosowanie (nawet w dobrej wierze) „oszustwa” lekarskiego.

Całkowicie zgadzam się z wyrokiem. Bioenergoterapia nie jest uregulowana w naszym prawie, bo nie jest dyscypliną naukową. Na gruncie deontologii lekarskiej bioenergoterapia i inne gałęzie paramedycyny są bezwartościowe wobec ustawowej klauzuli generalnej „aktualnej wiedzy medycznej”, zawartej w art. 4 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Zasady sztuki lekarskiej reguluje wyłącznie nauka – medycyna.

Lekarz, który firmuje swoim tytułem działalność bioenergoterapeutów, wróżek i jasnowidzów – łamie prawo, narusza godność zawodu lekarskiego i podważa zaufanie do tego zawodu, nawet jeżeli formalnie go nie wykonuje. Tego typu praktyki mogą powodować, że chory, który powinien wziąć chemię lub być operowany albo naświetlany, będzie szukał ratunku u bioenergoterapeuty lub w lekach homeopatycznych.

Jerzy Ciesielski, adwokat
(„Panaceum” 3/2009)