Z sercem do pacjentów
ZAMOŚĆ. Oddział Kardiologii Szpitala Wojewódzkiego im. Papieża Jana Pawła II
Z sercem do pacjentów
Pomoc kardiologiczna musi być dostępna, szybka i kompleksowa. Tylko wtedy będzie skuteczna. Taki system opieki nad pacjentami z chorobami serca działa na Zamojszczyźnie. Opracowali go pod kierunkiem dr. hab. n. med. Andrzeja Kleinroka, lekarze z Oddziału Kardiologii Szpitala Wojewódzkiego im. Papieża Jana Pawła II w Zamościu.
Dzisiaj ten system może być wzorem dla innych. W Polsce 4 godziny to średni czas, jaki upływa od zawału do momentu, kiedy pacjent trafi na stół operacyjny. Na Zamojszczyźnie ten czas jest połowę krótszy.
Czas to mięsień
– Nic nie zrobiło się samo – podkreśla ordynator oddziału Andrzej Kleinrok. – Nasz oddział skończył właśnie 15 lat. W tym czasie pojawiły się nowe technologie, dające nam niezwykłe narzędzia pomocy chorym. Wystarczyło je dobrze wykorzystać i zachęcić do współpracy także lekarzy spoza szpitala, myślę tu o lekarzach rodzinnych i lekarzach pogotowia ratunkowego.
To właśnie w Zamościu, drugim ośrodku w Polsce po Instytucie Kardiologii w Aninie, pięć lat temu uruchomiono system teletransmisji danych, który umożliwia już w miejscu wezwania karetki podjęcie szybkiej decyzji o sposobie dalszego leczenia i dowiezienie chorego, np. z zawałem serca, bezpośrednio na oddział kardiologii i na stół zabiegowy w pracowni hemodynamicznej, gdzie zabieg udrożnienia tętnic ratuje choremu serce, a nawet życie.
– Cel jest prosty: chcieliśmy, aby chorzy jak najszybciej trafiali do nas, jedynej na Zamojszczyźnie placówki, gdzie tacy pacjenci mogą otrzymać natychmiastową, specjalistyczną pomoc, bo jak mówił jeden z wybitnych kardiologów prof. Gibson: czas to mięsień – zaznacza Andrzej Kleinrok.
Co jednak zrobić, aby karetki pogotowia, które mają „zakontraktowane” dowożenie pacjenta do najbliższego szpitala, przywoziły chorego do Ośrodka Kardiologii Inwazyjnej w Zamościu?
Statystyki śmiertelności chorych z zawałem serca wskazują, że ok. 30 proc. z nich umiera przed dotarciem do szpitala, a przecież szybkie udrożnienie naczynia wieńcowego mogłoby uratować życie przynajmniej części pacjentów. Zespół pogotowia musi więc otrzymać szybką dyspozycję, kogo z chorych wieźć nawet z bardzo odległych zakątków województwa do specjalistycznego szpitala, a komu wystarczy pomoc udzielona w szpitalu lokalnym. Innymi słowy, istnieje potrzeba pomocy lekarzowi lub ratownikowi medycznemu w podjęciu decyzji poprzez konsultację kardiologiczną wykonaną na odległość.
Narodził się pomysł, aby korzystając z telefonii komórkowej stworzyć system teletransmisji danych z karetki do centrum dowodzenia, które mieści się na oddziale kardiologii papieskiego szpitala w Zamościu.
Karetki zostały wyposażone w defibrylatory z funkcją transmisji danych, a szpital w centralę do ich odbioru. Pacjent jest podłączany do aparatu EKG w karetce, a wynik natychmiast odczytuje dyżurny lekarz w zamojskim szpitalu (komputer do odczytywania przesyłanego drogą komórkową zapisu EKG mieści się na oddziale reanimacji kardiologicznej, a telefon komórkowy, na który dzwonią z karetki, lekarz dyżurny stale ma przy sobie). Dzięki temu, decyzja, gdzie karetka powinna wieźć chorego, zapada maksymalnie szybko, a lekarz dyżurny informuje szpitalny oddział ratunkowy i pracownię hemodynamiczną o przyjeździe pacjenta. Taki sposób postępowania skraca zarówno opóźnienie przedszpitalne, jak i szpitalne.
Wkrótce okazało się, że czas dowiezienia chorego do szpitala skrócił się, co w konsekwencji zmniejszyło wielkość zawału (martwicy) serca i tym samym wczesne i odległe jego konsekwencje. – Chorzy wcześniej i częściej wracają do czynnego życia, podejmują zatrudnienie i nie przechodzą na rentę, co z ekonomicznego punktu widzenia ma ogromne znaczenie – podkreśla ordynator.
Chory nie może się błąkać
System teletransmisji to tylko jedno ogniwo przemyślanej koncepcji kompleksowej opieki kardiologicznej w Zamościu. Chorzy z zawałem to przecież nie jedyna grupa pacjentów, szukających pomocy na kardiologii szpitala im. Papieża Jana Pawła II.
– Tak się składa, że do Zamościa trafiłem początkowo jako doradca dyrekcji nowootwartego szpitala – wspomina Andrzej Kleinrok. – Poproszono mnie, abym pomógł zaopiniować wyposażenie oddziału kardiologii i zaplanował jego działalność. Moje sugestie chyba się spodobały, bo wkrótce dostałem propozycję pokierowania tym oddziałem. I tak w 1994 roku oddział ruszył. Od początku przyświecała nam jedna dewiza: pomagać bliźnim. Być może brzmi to dziś zbyt górnolotnie, ale cały czas staramy się o tym nie zapominać w naszej działalności.
Taką postawę – dbałość o chorego i otwartość na problemy „sercowców” widać na każdym kroku. Po pierwsze, nikt, kto przyjdzie do szpitala z ostrymi, niepokojącymi objawami sercowymi, nie zostanie odesłany do kilkutygodniowej czy nawet kilkumiesięcznej kolejki.
– Codziennie w naszej poradni jest dyżurny lekarz, którego obowiązkiem jest przyjąć każdego, kto się zgłosi ze skierowaniem i z pilnym wskazaniem do wizyty u kardiologa. Oprócz tego, przyjmowani są również pacjenci, mający wizyty zaplanowane oraz na badania inwazyjne układu krążenia. Chorzy są kierowani przez lekarzy rodzinnych, z którymi współpraca układa się bardzo dobrze przez częste kontakty szkoleniowe.
Rocznie na oddziale kardiologii hospitalizowanych jest 5 tysięcy chorych, w poradni kardiologicznej udzielanych jest ponad 35 tysięcy porad. Na oddziale działa pracownia hemodynamiczna (koronarografie, angioplastyki); od ponad 15 lat wszczepiane są stymulatory (także resynchronizujące) i defibrylatory.
– Nasze wysiłki przynosiłyby mniejsze efekty, gdyby nie szeroko prowadzona rehabilitacja kardiologiczna. To tu chorzy wracają do formy, a co najważniejsze, to właśnie ćwicząc, znajdują czas na zmianę nawyków (dieta, ruch, papierosy) i znalezienie wśród innych chorych mocnej grupy wsparcia (działa Klub Wieńcowy). To także czas, aby chory wypracował w sobie mobilizację i pozytywny stosunek do choroby: „dam radę”. W AmORKu (Ambulatoryjnym Ośrodku Rehabilitacji Kardiologicznej) pacjenci uczęszczają na zajęcia rehabilitacyjne od 3 do 6 miesięcy. Ostatnio narodził się pomysł, aby ćwiczenia, których się nauczą w ośrodku rehabilitacji, mogli prowadzić także w domu, ale pod specjalistyczną kontrolą! Znowu pomoże nam teletransmisja danych. Chory będzie ćwiczył w domu, a jego parametry funkcji układu krążenia będą odczytywane tu na miejscu. Jest szansa, że ten system ruszy nawet tego lata – mówi Andrzej Kleinrok i dodaje: – Teletransmisja to prawdziwy cud. Właśnie prowadzimy rozmowy z prof. Wandą Kawalec, krajowym konsultantem ds. kardiologii dziecięcej, która jest zainteresowana konsultowaniem naszych dzieci właśnie przy pomocy transmisji danych przesyłanych szerokopasmowym łączem internetowym z aparatu echokardiograficznego. Mam nadzieję, że już wkrótce uda się nam to poprowadzić.
Anna Augustowska