Archiwum Medicusa

Nadzieja w migracji

Nadzieja w migracji

z Piotrem Rybakiem, dyrektorem Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Łęcznej rozmawia Jerzy Jakubowicz

 

 • Minął rok od chwili, gdy do szpitala trafił pierwszy pacjent.

– W tym czasie bardzo wiele się zmieniło, przeprowadziliśmy się z małego, starego szpitala w Jaszczowie do nowoczesnego obiektu. W Łęcznej robimy miesięcznie tyle zabiegów, co w Jaszczowie w ciągu roku. W lipcu uruchomiliśmy oddział urazowo-ortopedyczny, a sierpniu Wschodnie Centrum Leczenia Oparzeń.

 

• Jak na szpital powiatowy to raczej nietypowy profil działalności.

– Dla samego powiatu, liczącego 56 tys. mieszkańców, szpital w Łęcznej jest za duży. Musieliśmy szukać rozwiązań, które przyciągną pacjentów z całego województwa, a nawet z innych regionów kraju. Na profil naszego szpitala rzutowała potrzeba zabezpieczenia potrzeb medycznych kopalni Bogdanka. Dlatego otworzyliśmy 30-łóżkowy oddział urazowo-ortopedyczny i oddział rehabilitacji. Na oddziale ortopedycznym wykonujemy zabiegi, na które jest olbrzymie zapotrzebowanie, jak wszczepianie implantów stawu biodrowego, stawu kolanowego i barku. U nas pacjent czeka na zabieg dwa miesiące, a w innych placówkach w kraju dwa lata. Pozyskaliśmy bardzo dobrego specjalistę ze Śląska, dr. Andrzeja Jurkiewicza (w trakcie habilitacji), który, jak i inni szefowie oddziałów, dobrał sobie potrzebny zespół. Przyjeżdżają do nas pacjenci z innych regionów kraju. Otworzyliśmy też Wschodnie Centrum Leczenia Oparzeń, które przyjmuje pacjentów od Gdańska poprzez Białystok, Lublin, aż do Rzeszowa.

 

• Skąd szpital pozyskał kadrę i czym zachęcił ją do podjęcia pracy w Łęcznej?

– Prowadziłem rozmowy z lekarzami z Lublina, Śląska, Warszawy, Krakowa. Prof. Strużyna – kierujący naszym Centrum Leczenia Oparzeń – i dr Jurkiewicz podjęli decyzję, że będą tu pracować. Sami kompletowali zespoły asystentów, podobnie jak oddziałowe dobierały sobie zespoły pielęgniarskie. Uważam, że pracuje nam się w miarę dobrze.

U nas wszyscy lekarze, z jednym wyjątkiem, są na kontraktach, podobnie jak większość pielęgniarek. Jeżeli lekarz pracował w kilku placówkach, to my zastanawialiśmy się, czy jesteśmy w stanie dać mu takie same pieniądze, ale w jednym miejscu pracy i często okazywało się, że jest to możliwe. Zarobki lekarzy zależą od posiadanych kwalifikacji (posiadanej specjalizacji), umiejętności i doświadczenia. W kontrakcie zapisana jest ordynacja, czyli praca w godzinach 7.30- 15.00 plus dyżur. Większą część pracy lekarz wykonuje w czasie ordynacji, dyżury traktujemy jako zabezpieczenie medyczne pacjenta. Dlatego za dyżury płacimy niewiele, ale łączne zarobki należą do lepszych w województwie. Staramy się, aby lekarz mógł zarobić w naszym szpitalu powyżej 10 tys. zł.

 

• SPZOZ to nie tylko szpital, ale także poradnie.

– Mamy 22 poradnie specjalistyczne, których zakres działań tylko w niewielkim stopniu pokrywa się z funkcjonującymi oddziałami szpitalnymi. Łącznie odnotowały wzrost udzielanych porad w ciągu kwartału z 16 tys. do 25 tys.

• Jakie ma pan dalsze plany?

– Obserwuję, czego potrzebuje rynek, a za co chce zapłacić Fundusz. Dlatego do naszego Centrum Leczenia Oparzeń przyjmujemy pacjentów z innych regionów, bo przypuszczamy, że około 80% środków finansowych na jego funkcjonowanie będziemy otrzymywali w ramach migracji z innych województw. Jesteśmy w trakcie negocjacji tych pieniędzy z NFZ. Sądzę, że środki uzyskane z migracji pozwolą nam przetrwać ten trudny rok.

 

• Czy kontrakt z NFZ bilansuje wydatki szpitala?

– Przenosząc się z Jaszczowa do Łęcznej mieliśmy kontrakt w wysokości 7,5 mln zł. Wnioskowaliśmy o zwiększenie jego wysokości do 13,5 mln zł, a uzyskaliśmy tylko 11 mln zł. W 2007 i 2008 r. mieliśmy dodatnie wyniki finansowe. W 2009 r. i obecnie notujemy straty. Nasz kontrakt na 2010 r. wynosi 14,8 mln zł i jest za mały o około 6 mln zł, aby szpital mógł normalnie funkcjonować.

 

• Czy są jeszcze inne źródła finansowania szpitala?

– Środki otrzymywane z NFZ to 80% naszych dochodów. Poza kontraktem wykonujemy badania profilaktyczne dla pracowników kilkudziesięciu zakładów pracy, w tym dla kopalni Bogdanka. Pewne dochody otrzymujemy z dzierżawy pomieszczeń dla innych placówek.