Pogoda dla serca
Pogoda dla serca
z Andrzejem Głuszakiem – zastępcą ordynatora oddziału kardiologii Szpitala Miejskiego w Świdniku – rozmawia Anna Augustowska
· Czy istnieje idealna pogoda dla serca?
– Z całą pewnością! To stacjonarny wyż. Najlepiej, aby był mocno ustabilizowany, nie ulegał częstym albo nagłym zmianom. Czyli trwał niezmiennie kilka tygodni, a nawet miesięcy. Tak jak bywa na przykład w Hiszpanii. Ile to razy słyszałem od moich pacjentów, którzy wracali po dłuższym pobycie z Półwyspu Iberyjskiego: „Tak dobrze się tam czułem, żadnych dolegliwości sercowych. Tylko wróciłem do Polski i proszę, muszę lecieć do kardiologa”. I trudno się dziwić. Przez Polskę każdego roku przechodzi około 200 frontów! Ciepłych i zimnych, które mają wpływ na nasze samopoczucie. W Polsce takie stabilne wyże jak w Hiszpanii to nie więcej niż 10% dni w roku. A więc mało. Już dużo lepiej jest pod tym względem choćby na Ukrainie, gdzie sięga klimat kontynentalny, a z Syberii i znad Morza Czarnego napływają wyże.
· Te obserwacje skłoniły pana do podjęcia całkowicie pionierskich badań?
– Niezwykle zainteresowały mnie przypadki migotania przedsionków. Średnio dziennie do szpitala w Świdniku trafia jeden pacjent z migotaniem przedsionków. Ale już kilkanaście lat temu zwróciłem uwagę, że są dni, kiedy do szpitala zgłasza się wyjątkowo dużo, np. 5 do 7 chorych albo wyjątkowo mało – a bywały też dni, że nie zgłaszał się nikt (nawet przez 6 dni z kolei!). Ponieważ to zjawisko było niezwykle wyraziste, postanowiłem przyjrzeć mu się bliżej i dokładniej. Najpierw szukałem wyjaśnień w fachowej literaturze zarówno polsko-, jak i obocojęzycznej, ale znalazłem tylko skąpe i nieprecyzyjne doniesienia poświęcone temu zjawisku. To wtedy powstał pomysł na wspólne z meteorologami zbadanie korelacji między zjawiskami atmosferycznymi a występowaniem migotania przedsionków.
· Dlaczego spośród tak wielu kardiologicznych przypadłości, skupiliście się państwo właśnie na migotaniu przedsionków?
– Migotanie przedsionków jest najczęściej występującą arytmią, stwierdza się je u ok. 30% wszystkich osób hospitalizowanych z powodu zaburzeń rytmu serca. Poza tym, to „czysta” elektrofizjologiczna choroba. Może wystąpić u osoby, która np. odpoczywa w domu, nie przeżywa żadnego stresu, nie jest narażona na żadne oczywiste czynniki wywołujące dolegliwości serca. To właśnie intrygowało mnie najbardziej – dlaczego migotanie występuje np. u osoby, która budzi się rano po dobrze przespanej nocy? Kiedy zacząłem kojarzyć, że takie osoby zgłaszają się do szpitala w czasie nadciągającego niżu, coś zaczęło mi świtać.
Centra niżów mogą generować bardzo długie fale elektromagnetyczne, które prawdopodobnie przenikają przez mury i wpływają na naturalną dynamikę potencjałów elektrycznych serca. Mówiąc krótko, działają jak mechanizm spustowy. Można to przedstawić na prostym przykładzie: rzucamy kamień ze zbocza. Albo gdzieś po drodze utknie w skalnej ścianie albo uruchomi lawinę. Wszystko zależy od tego, czy trafi w odpowiednim momencie na odpowiednie miejsce.
Tzw. „samotne” migotanie przedsionków, takie „nie wiadomo skąd” rejestruje się u 20% ludzi, często młodych i zdrowych. Skoro nie wywołuje je nadciśnienie, choroba niedokrwienna serca czy wady serca, to co?
· Aby to stwierdzić potrzebna była współpraca z meteorologami?
– Musiałem porównać moje obserwacje z izby przyjęć z mapami frontów atmosferycznych. Robiliśmy to wspólnie z naukowcami z UMCS – z Wydziału Nauk o Ziemi – dr. Krzysztofem Siwkiem i dr. Andrzejem Gluzą, którzy dysponowali mapami synoptycznymi z Deutscher Wetterdienst, z niemieckich obserwatoriów, które są aktualizowane trzy razy dziennie. Pierwsza próba objęła pacjentów z lat 2005/06, następna 2007/08. W sumie mieliśmy 4 lata obserwacji, w których uczestniczyło 1475 osób, u których wystąpiło migotanie przedsionków nie związane z zatorem płuc, zawałem, nadczynnością tarczycy, zapaleniem osierdzia czy chorobami płuc. W tej grupie 54% to były kobiety. Obserwowani przez nas chorzy byli w wieku od 18 do 91 lat. Datę przyjęcia tych chorych na oddział kardiologii porównywaliśmy z mapami pogody tego właśnie dnia. Wszystko układało się w bardzo wyraźny obraz: jak nad powiat świdnicki nadciągał zimny front atmosferyczny, rosła liczba osób z dolegliwościami migotania przedsionków.
· Już po pierwszej próbie opublikował pan wyniki badań w „Kardiologii Polskiej”?
– Wcześniej chciałem je przedstawić na kongresie Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, ale – ze zdziwieniem – otrzymałem odpowiedź, że kongres nie zajmuje się nowościami. Opowiedziałem o tym prof. Andrzejowi Kutarskiemu i to on zaproponował mi, abym złożył tekst w „Kardiologii…”. Artykuł ukazał się w 2008 roku. Rok później od prof. F. Dyera z USA dostałem artykuł, który ukazał się w japońskim periodyku „The Tohoku Journal of Experimental Medicin”, w którym opisano badania dotyczące wpływu słońca na ograniczenie migotania przedsionków u kobiet.
Autor wiązał to z korzystnym wpływem witaminy D, która jest asymilowana w organizmie właśnie dzięki światłu słonecznemu. O dziwo – i nie wiadomo dlaczego – ale takiej zależności nie zaobserwowano u mężczyzn. Jeśli w grudniu do lekarza zgłaszały się 22 kobiety, to już w lipcu było ich o połowę mniej, tylko 11. Mężczyźni i w grudniu, i w lipcu stanowili identyczną grupę – było ich po 15.
· Jednym słowem usłonecznienie służy kobietom?
– Służy, skoro chroni przed migotaniem przedsionków. Być może to zasługa wit. D, ale mężczyźni mają z reguły wyższe jej stężenie we krwi niż kobiety. Przyznaję jednak, że w okresie największego głodu słońca w Polsce, czyli od października do marca, zalecam moim pacjentom przyjmowanie tej witaminy, np. w tranie.
· Czy teraz, idąc rano do pracy, zerka pan w okno i z góry wie, że to będzie dzień „z migotaniem”?
– Rzeczywiście z dużym prawdopodobieństwem potrafię to przewidzieć. Sprzyja temu także fakt, że sam jestem bardzo wrażliwy na zmiany w pogodzie, z tym, że mój organizm reaguje przysłowiowym łupaniem w kościach, a dokładnie w stawach.
Moim pacjentom, którzy cierpią na migotanie przedsionków, także zalecam śledzenie prognoz pogody. Dzięki temu można przecież uprzedzić napad, podać dodatkowe leki, które zmniejszają ryzyko wystąpienia migotania, zastosować leki przeciwzakrzepowe.
· Wiem, że ma pan kolejny pomysł na badania, tym razem z pogranicza kardiologii i geofizyki?
– To dopiero pierwsze przymiarki. Zainspirowały mnie wyniki badań, które robiono w Izraelu. Otóż wykazano, że pole geomagnetyczne ziemi, które stale się zmienia, wpływa na ilość nagłych śmierci sercowych. Ogólnie mówiąc, jak pole maleje, to takich zgonów jest więcej. Chciałbym się tym zająć, nawiązałem nawet kontakt z polskim obserwatorium geofizycznym PAN w Belsku koło Grójca.
· Patrząc na pańskie zainteresowania, nie jeden może popaść w kompleksy.
– Doktorat napisałem analizując osobowość pacjentów z kamicą żółciową. A dokładnie ich poziom niepokoju. Uważam, że lecząc ciało, nie należy zaniedbywać psyche. Zauważyłem to także, robiąc badania znaczenia kontaktu pacjent – lekarz w terapii nadciśnienia tętniczego. Po prostu lubię obserwować i łączyć fakty.
Anna Augustowska