Dopalacze -Śmiertelne zagrożenie
Dopalacze
Śmiertelne zagrożenie
Dopalacze to grupa substancji (syntetycznych lub pochodzenia naturalnego), wykazujących działanie pobudzające, stymulujące ośrodkowy układ nerwowy, relaksujące, poprawiające nastrój, czasami halucynogenne lub psychodeliczne. Objawy kliniczne po zażyciu dopalaczy to: pobudzenie, tachykardia, nudności, wymioty, bezsenność , halucynacje, objawy psychodeliczne, czasami ostra psychoza.
Dopalacze są przyjmowane różnymi drogami: doustnie, palone, inhalowane, żute. Najwolniej działają dopalacze przyjmowane doustnie. Toksyczność dopalaczy wzrasta przy równoczesnym spożyciu alkoholu lub innych związków psychoaktywnych (leki, narkotyki). Jedną z grup substancji używanych wziewnie są lotne azotyny zwane poppersami. Sprzedawane są w małych buteleczkach, reklamowane jako afrodyzjaki, odświeżacze powietrza lub „płyn do czyszczenia głowic magnetofonowych”. Pierwsze objawy pojawiają się po kilku sekundach od inhalacji. Prowadzą do ciężkich zatruć (methemoglobinemii). Objawy charakterystyczne to sinica centralna, krew staje się gęsta, o barwie czekoladowej.
Metody immunologiczne rutynowo stosowane do oznaczania narkotyków w laboratoriach nie umożliwiają wykrycia związków obecnych w dopalaczach, zarówno syntetycznych, jak i naturalnych. Możliwe jest ich oznaczanie jedynie metodami chromatograficznymi, ale niewiele ośrodków ostrych zatruć ma takie możliwości.
Dopalacze oceniane są przez młodych ludzi jako nieszkodliwe, co czyni je jeszcze bardziej niebezpiecznymi. Tymczasem mają one właściwości uzależniające. Powodują niekontrolowane zachowanie, zaburzenia percepcji, zachowania ryzykowne – są zapewne jedną z głównych przyczyn tragicznych wypadków młodych ludzi, wracających nad ranem z dyskotek.
Niezwykle poważnym problemem toksykologicznym jest brak zgodności ich składu deklarowanego przez producentów w stosunku do ich rzeczywistej zawartości. Niebezpieczne jest również to, że ludzie sięgający po te substancje właściwie nie wiedzą, co zażywają, mają natomiast fałszywe poczucie bezpieczeństwa, wynikające z dotychczasowej legalności ich sprzedaży.
Od ponad roku w Polsce narastało poczucie zagrożenia związane z dopalaczami z powodu coraz częstszych przypadków przyjmowania do szpitali młodych, także małoletnich pacjentów z objawami ciężkiego zatrucia. Były, niestety, również przypadki śmiertelne. Równolegle lawinowo rosła sieć sklepów z dopalaczami, a także sprzedaż przez Internet. Handlarze dorabiali się fortun, jeden z nich, zaledwie 23-letni Dawid Bratko, zwany „królem dopalaczy”, publicznie chwalił się, że jego roczny dochód wynosi 5,5 mln zł, co pozwala mu na prowadzenie wystawnego trybu życia z rezydencjami nie tylko w Polsce, ale również na Lazurowym Wybrzeżu, a także na posiadanie luksusowych samochodów.
O problemy z dopalaczami w naszym regionie pytam Annę Lewandowską-Stanek, konsultanta wojewódzkiego ds. toksykologii. „W całym 2009 r. mieliśmy tylko kilka przypadków. Niestety, w tym roku już mieliśmy 26 hospitalizacji, a do izby przyjęć trafia średnio na dyżurze 3 zatrutych dopalaczami. Przeważnie są to chorzy w wieku 16-30 lat. Najciężej chory (50 lat) działanie dopalacza wzmocnił dużą dawką alkoholu, we krwi miał 3 promile. Na szczęście, dotychczas nie notowaliśmy u nas przypadków śmiertelnych. Wszyscy zatruci stwarzają nam poważne problemy diagnostyczne, bo z reguły nie wiemy, jaki był skład chemiczny zażytego dopalacza. Niezwykle ważna byłaby metoda chromatograficzna, ale jest dość kosztowna, a jej wykonanie trwa długo. Na wszelki wypadek, u każdego zatrutego zatrzymujemy próbkę moczu dla wykonania badań analitycznych dla celów sądowych i prokuratorskich.
W diagnozie pomagają objawy kliniczne: pobudzenie, nudności, wymioty, tachykardia, a także wyjaśnienia chorych, którzy – jeśli są przytomni – zwykle mają silne poczucie zagrożenia zycia.
2 października 2010 r. została zorganizowana ogólnopolska akcja 2300 inspektorów sanitarnych i około 3000 policjantów, która doprowadziła do zamknięcia ponad 1100 punktów handlujących lub produkujących dopalacze. W tydzień później, 6 października, sejm na co dzień skłócony, z niespotykaną wręcz jednomyślnością przyjął ustawę zakazującą reklamy, wytwarzania i wprowadzania do obrotu dopalaczy. Rząd liczy, że w ciągu dwóch tygodni uda się wprowadzić w życie przyjęte zmiany. Ustawa przewiduje również olbrzymie kary finansowe za złamanie zakazu sprzedaży – od 20 tys. do miliona złotych. Koszty badania nowych preparatów, wprowadzanych na rynek, będzie ponosił producent lub handlowiec, a samo badanie może trwać nawet do 18 miesięcy. Jednak wielu znawców tematu nie jest w pełni przekonanych, czy ustawa przyniesie oczekiwany sukces. Zgłaszane są obawy, że produkcja i handel zejdzie do podziemia, a wówczas państwo może stracić kontrolę nad tym problemem.
Jerzy Jakubowicz