Archiwum Medicusa

Diagnoza wstępna

Diagnoza wstępna

 

Jesteśmy świadomi, że konstytucyjna zasada solidaryzmu społecznego jest rozwinięta w ustawie o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. Chyba tylko osoby o poglądach konserwatywno-liberalnych mogłyby podważać celowość tych zapisów, jako że ekonomiczny liberalizm jest przeciwny modelowi państwa opiekuńczego. Mniemam, że osoby o konserwatywno-liberalnych poglądach stanowią nieliczną grupę.

Ważne są dwa elementy zasady solidaryzmu: dostęp do świadczeń musi być równy dla wszystkich obywateli, niezależnie od ich sytuacji materialnej oraz – obowiązek partycypowania w obciążeniach na rzecz społeczeństwa. Możliwość funkcjonowania „ustawy zdrowotnej” rozpoczyna się od opłacania składki, a obywatel z niej korzysta po przedstawieniu dowodu ubezpieczenia, czyli druku ZUS RMUA. To prawda, że produkcja i posługiwanie się tymi dowodami ubezpieczenia jest rozwiązaniem bardzo uciążliwym i kosztochłonnym, czyli w całości nieszczęśliwym. Dlatego zapowiadana jest przez ministerstwo zdrowia zmiana na lepsze. Ponieważ 99% obywateli (wg ministerstwa) ma prawo do świadczeń medycznych, to w przyszłym roku planuje się zlikwidowanie druków ZUS RMUA. Nie ma przy tym mowy o wprowadzeniu innego rodzaju dowodu opłacenia składki zdrowotnej, a istnieją przecież wygodne rozwiązania.

Może kwota 85 mln rocznie dobrowolnie opłacanych składek w skali kraju jest dla projektu nieistotna, ale wspomniany obowiązek partycypowania w obciążeniach może nie być spełniony przez ponad 20 tys. obywateli. Część z nich pracuje za granicą, a leczyć się będzie w kraju. Inni utrzymują się np. z dochodów uzyskanych na podstawie umowy o dzieło (bez obowiązku opłacania składki zdrowotnej) i też będą mogli korzystać z leczenia, nie okazując dowodu ubezpieczenia zdrowotnego. Dodatkowym, spodziewanym, korzystnym skutkiem tej decyzji będzie zmniejszenie stopy bezrobocia, czyli kto z bezrobotnych rejestrował się w urzędzie pracy, aby uzyskać ubezpieczenie, po zmianie – czynić tego nie będzie musiał.

Zbliża się kolejny rok i życzę kolegom sukcesów osobistych i zawodowych. Życzę wszystkim, aby zostały zarzucone planowane, szkodliwe rozwiązania systemowe, a pojawiały się pomysły służące dobru lekarzy i obywateli. Naprawdę, są też i takie, choć mają charakter naprawczy. Myślę np. o dofinansowaniu specjalności deficytowych (onkologia, kardiologia, medycyna pracy) ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego. Odbywający specjalizację w tych dziedzinach mogą otrzymać zwrot kosztów związanych z odbywaniem kursów specjalizujących w kwocie do 300 zł za dzień kursu. Koszty te obejmują zakwaterowanie, wyżywienie i koszty podróży.

Zostały też określone specjalizacje priorytetowe. Według ostatniego rozporządzenia ministra zdrowia jest ich 21 (deficytowe też są zawarte). Rezydenci szkolący się w tych dziedzinach otrzymują wyższe wynagrodzenie. Dobrze, że błędy w polityce zdrowotnej z przeszłości zostały dostrzeżone i usiłuje się je naprawić.

W wykazie specjalizacji priorytetowych znajduje się radiologia, czyli potrzeby w tym zakresie nie są jeszcze dostatecznie zaspokojone. Przed kilkoma laty niemal w całym kraju, a obecnie w wielu miejscach szczególnie odczuwany jest brak tych lekarzy. Postanowiono, że czas pracy lekarzy radiologów będzie krótszy od pozostałych jako zachęta do odbywania specjalizacji, ochrona radiologiczna jako drugorzędna. W projekcie ustawy o działalności leczniczej proponuje się dzisiaj wydłużenie czasu pracy radiologów. Dlaczego? Żeby zepsuć to, co jeszcze nie zostało naprawione? Nie można w trakcie obowiązywania swoistej umowy zmieniać jednostronnie jej warunków. Wiele osób (zwłaszcza kobiety) zdecydowało się na ten rodzaj zawodu ze względu na ważną, niefinansową korzyść i możliwość wykorzystania pozazawodowo dodatkowego czasu. Życzę radiologom wycofania się rządu z dotyczących ich zamierzeń.

Wszystkim nam życzę pogodnych, dających niezapomniane przeżycia świąt i lepszego następnego roku.

Janusz Spustek