Archiwum Medicusa

Tam zdrowie twe…, gdzie o nie zadbasz

Tam zdrowie twe…, gdzie o nie zadbasz

z Lechem Panasiukiem, z Instytutu Medycyny Wsi w Lublinie rozmawia Anna Augustowska

 

 

• Z wyników pańskich badań, które kończy pan opracowywać, a które porównują stan zdrowia ludności mieszkającej w miastach i wsiach Lubelszczyzny, można odnieść wrażenie, że to dwa różne światy?

– Może nie pod każdym względem te światy są tak całkowicie odmienne, ale to prawda, stan zdrowia, podejście do profilaktyki czy styl życia, jaki prowadzą mieszkańcy wsi i miast, różnią się, często dość istotnie. W moich badaniach wzięło udział ponad 4 tysiące dorosłych osób (średnia wieku to ok. 50 lat) z terenu całego regionu i mogę stwierdzić, że generalnie stan zdrowia mieszkańców Lubelszczyzny pozostawia wiele do życzenia, przy czym mniej schorowani są mieszkańcy miast. Ale… nie do końca sytuacja zdrowotna mieszkańców miast jest zadowalająca. Weźmy pod uwagę choćby taki wskaźnik, jak częstość kontroli ginekologicznej. Pomimo, że badałem kobiety, które ukończyły 18 r.ż., okazało się, że u ginekologa nigdy nie było prawie 5% z nich, a niecałe 40% odwiedziło ginekologa w ciągu ostatniego roku. Kobiety na wsi, jeśli już idą do ginekologa, to średnio raz na 5 lat. Kobiety z miast, wydawałoby się, że powinny pod tym względem być wzorem i przykładem, choćby dlatego, że mają bliżej do specjalisty – tymczasem na taką wizytę chodzą średnio co 4 lata.

 

• Inne różnice są równie wyraźne?

– Tak, na przykład w podejściu do higieny jamy ustnej. Ogólnie stan uzębienia mieszkańców Lubelszczyzny jest bardzo zły. Średnia liczba brakujących zębów to ponad 13, a blisko 17% dorosłych mieszkańców naszego województwa to osoby całkowicie bezzębne. I tutaj uwidaczniają się duże różnice pomiędzy mieszkańcami wsi i mieszkańcami miast. Mieszkańcy wsi mają średnio więcej brakujących zębów niż mieszkańcy miast, także odsetek osób całkowicie bezzębnych na wsi jest wyraźnie wyższy niż w mieście. Mieszkańcy wsi rzadziej odwiedzają też stomatologa.

 

• Wiem, że obie grupy różnią się też istotnie masą ciała?

– Uzyskane wyniki burzą pewien stereotyp, według którego to mieszczuch siedzi przed telewizorem, je niezdrową żywność, mało się rusza i w związku z tym tyje. Tymczasem, wyraźnie wyższy odsetek osób z nadmierną masą ciała mieszka w chwili obecnej na wsi. Z czego to wynika? Najprawdopodobniej jest to spowodowane zmianą stylu życia mieszkańców wsi. Do niedawna całe rodziny były zaangażowane w działalność związaną z produkcją rolną, obecnie większość prac wykonują maszyny. Sianokosy, żniwa, wykopki, które trwały kiedyś kilka tygodni, dzisiaj zajmują 2-3 dni. Pozostały natomiast stare nawyki żywieniowe – na wsi je się dużo, w diecie dominują tłuszcze zwierzęce, węglowodany i cukier, a nie ma gdzie i kiedy spalać nadmiaru kalorii. Na wsi pojawiły się też miejskie zwyczaje: telewizor, komputer, grill, a i nierzadko objadanie się fast-foodami. Niemal wszyscy mieszkańcy wsi mają samochody, co jeszcze bardziej ogranicza ich aktywność fizyczną. Na skutki nie trzeba długo czekać: oprócz otyłości i otyłości brzusznej u mieszkańców wsi częściej występują też zaburzenia lipidowe, a liczba osób z cukrzycą i nadciśnieniem tętniczym jest praktycznie taka sama jak w miastach. Schorzenia te coraz częściej stają się zmorą mieszkańców wsi. Niechęć mieszkańców wsi do uczestniczenia w badaniach profilaktycznych powoduje, że schorzenia te są wykrywane w późnych okresach.

Jedyne w czym mieszkańcy wsi wypadają lepiej od mieszkańców miast to mniejsza liczba osób dotkniętych nałogiem palenia papierosów. Mieszkańcy wsi rzadziej niż mieszkańcy miast palą papierosy, przy czym dotyczy to głównie kobiet. Ale i tutaj gorzka pigułka. Jeszcze kilkanaście lat temu odsetek palących kobiet w miastach był dwukrotnie wyższy niż palących kobiet na wsi – obecnie różnica ta wynosi jedynie kilka procent.

 

• Z chorobami nowotworowymi chyba też sytuacja wygląda podobnie?

– W badanej przeze mnie populacji choroby nowotworowe niemal dwa razy częściej występowały u mieszkańców miast niż u mieszkańców wsi. Oprócz większego rozpowszechnienia nałogu palenia tytoniu wśród mieszkańców miast w województwie lubelskim, w miastach nie istnieją inne poważne zagrożenia środowiskowe, które tłumaczyłyby tak dużą różnicę w rozpowszechnieniu tych schorzeń. Wydaje się, że choroby nowotworowe są po prostu częściej wykrywane u mieszkańców miast, co wynika przede wszystkim z lepszego dostępu do badań profilaktycznych i do konsultacji specjalistycznej. No i w podejściu do zdrowia. Na wsi, nawet jak cytomammobus przyjeżdża i ustawia się w samym centrum, pod szkołą czy kościołem, trudno zachęcić mieszkańców, aby przyszli i dali się zbadać.

 

• Wyniki, które pan uzyskał, dają do myślenia. Sądzę, że bardzo wiele mają tu do zrobienia lekarze podstawowej opieki zdrowotnej?

– Trzeba być realistą. Lekarze p.o.z. cały czas nakłaniają swoich pacjentów do badań profilaktycznych, do zdrowego trybu życia itp. Jednak sedno sprawy tkwi w mentalności ludzi. Można mówić o tym, aby ludzie jedli np. więcej ryb i nabiału, ale to od nich zależy, czy zechcą pokonać swoje dotychczasowe nawyki i przestaną spożywać kaszankę i salceson. Można namawiać do uprawiania sportu i ruchu na świeżym powietrzu, ale do tego również potrzeba zmian w mentalności. Czy można sobie wyobrazić rolników, którzy chodzą na siłownię albo uprawiają jogging? A mieszczucha tak. I basen, i aerobik to wśród mieszkańców miasta żadna nowość. Na wsi to obyczajowa rewolucja. Dlatego nadzieja w młodszych pokoleniach. Jeśli przy każdej wiejskiej szkole powstanie boisko i kółka sportowe, w programie szkolnym znajdą się lekcje o higienie życia, będzie się mówiło o profilaktyce i zachęcało do dbania o zdrowie, wiele może się w przyszłości zmienić. Lekarze p.o.z. mogą i powinni być sprzymierzeńcami przy podejmowaniu tych działań.