Doktorze – jedz śniadanie!
Doktorze – jedz śniadanie!
z dr hab. Małgorzatą Kozłowską-Wojciechowską z Katedry Farmakognozji i Molekularnych Podstaw Fitoterapii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, przewodniczącą Rady Promocji Zdrowego Żywienia Człowieka rozmawia Anna Augustowska
• Warto zacząć dzień dobrym śniadaniem?
– Naprawdę warto! Odpowiednio skomponowane śniadanie może dać nam energię na pierwszą połowę dnia, pomóc efektywnie działać bez uczucia ciężkości i ospałości albo ssącego głodu, który pojawi się, kiedy wybiegniemy z domu bez posiłku, co najwyżej z filiżanką kawy w brzuchu.
• Co powinien zjeść lekarz, mający przed sobą dzień spędzony na dyżurze, kilka godzin przy stole operacyjnym albo pracę wśród pacjentów w poradni?
– Nie ma idealnej diety dobrej dla wszystkich. Ale są pewne zasady, które warto poznać, aby odpowiednio skomponowaną dietą wspomagać swój organizm, o czym często zapominamy w zabieganiu i zapracowaniu, jedząc byle co, byle nie czuć głodu. Wracając do śniadania, które jest bardzo ważnym, jeśli nie najważniejszym posiłkiem dnia, należy skupić się na dostarczeniu organizmowi łatwo przyswajalnych i łatwo uwalnianych źródeł energii. Tak, aby nasz mózg szybko się obudził i dobrze działał przez pierwszą połowę dnia. Co bym polecała? Węglowodany – bo mamy cały dzień, aby je spalić, no i szybko dadzą nam tak potrzebną rano energię. Chleb pełnoziarnisty, doskonałe będą płatki na mleku, gorąca owsianka albo musli. Biały ser i kawa z mlekiem niesłodzona. Warto wypić szklankę soku wyciśniętego z owoców albo zjeść jakiś owoc.
• Nie parówki na gorąco i jajecznicę?
– Jak ktoś lubi, to może jeść nawet kotlety na śniadanie, ale dość szybko po takim posiłku może poczuć ociężałość i senność, co chyba stojącemu przy stole operacyjnym lekarzowi nie bardzo będzie odpowiadało. Na szczęście Polacy jedzą ostatnio mniej tłuszczów, a więcej błonnika. Najgorsza opcja to zaczynanie dnia w ogóle bez śniadania albo tylko kawą, co wedug statystyk robi co trzeci Polak
• Bez kawy jednak trudno postawić się na nogi.
– No tak, alkaloidy zawarte w kawie mają co prawda działanie bodźcowe, ale… kilkunastominutowe. Dopiero śniadanie dostarcza materiału na rozruch, żeby nasz motor zaczął działać. Tymczasem Polacy zwykle wychodzą rano z domu na czczo. Wiele osób mówi wręcz, że nie uznaje śniadań. A to źle, bo śniadanie powinno dostarczyć odpowiednich składników spożywczych, aby uruchomić w organizmie produkcję substancji, które odpowiadają za dotlenienie mózgu, zwiększają koncentrację i przyswajanie nowych informacji. Substancja, która decyduje o tym, jak funkcjonuje nasz mózg i cały organizm, jest wytwarzana w wątrobie. To glikogen. Odpowiada on za pracę mięśni, tych do dźwigania ciężarów i tych umożliwiających pracę organów wewnętrznych, np. mięśnia sercowego. Dopiero po zjedzeniu śniadania i wytworzeniu odpowiedniego poziomu glikogenu czujemy się żwawsi. Śniadanie trzeba jeść.
• Drugie też?
– Czemu nie? O ile nie będą to słodkie batony, jakieś ciastka, chipsy, słone paluszki itd. Można schrupać jabłko, zjeść serek z owocami, surówkę warzywną albo jogurt.
• I tak dotrwać do obiadu?
– Tak, to wystarczy i wyjdzie nam na zdrowie, bo ci, którzy nie jedzą śniadania, zaczynają podjadać. Głód w końcu każdego dopadnie i nie ma siły, wrzucimy w siebie co będzie pod ręką. A kto podjada – ten tyje. Bo w tych zapychaczach jest duża ilość soli, tłuszczu i mało wartościowych węglowodanów. Są to zwykle produkty wysoko przetworzone, pozbawione witamin, błonnika pokarmowego, za to mają dużo cukru.
• Na obiad dwa dania?
– Byłoby idealnie zjeść gorący obiad a nie zupkę w proszku, która owszem dostarczy nam energii, zaspokoi głód, ale nie dostarczy tylu witamin co prawdziwa zupa. Na taką zupkę można sobie pozwolić od czasu do czasu, kiedy nie mamy możliwości między dyżurem a pracą w gabinecie zjedzenia normalnego obiadu. Gorąco odradzam fast foody. To śmieciowe jedzenie. Niska jakość składników, duża ilość tłuszczu, soli, która zatrzymuje wodę w organizmie i sprzyja nadciśnieniu. To między innymi przez fast foody mamy w naszych organizmach tyle tzw. kwasów trans. To tłuszcze przetworzone przemysłowo, zabójcze dla naczyń człowieka. Gorsze w oddziaływaniu niż nasycone kwasy zwierzęce z masła czy wieprzowiny. Te kwasy trans zjadamy w wielu wyrobach ciastkarskich, gdyż są one zawarte w tłuszczu cukierniczym. I jeszcze jedno – zestaw w barze fastfoodowym to od 1 do 2,5 tys. kalorii!
• A co z kolacją?
– Zgodnie ze starą dobrą zasadą: śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się, a kolację oddaj wrogowi – wieczorem jedzmy najmniej. Nie opychajmy się nadmiarem pieczywa, kanapek z wędliną. Lepiej zjeść surówkę albo twarożek. No i nie popełniajmy typowego grzechu: „Wreszcie po pracy, ogołocę lodówkę”! Mam wielu pacjentów, którzy dziwią się, że bardzo liczą kalorie i nie przekraczają 1200–1300 kcal dziennie, a jednak stale tyją. Kiedy dochodzimy do sedna sprawy, okazuje się, że owszem, ich dieta dzienna to 1200 kcal, tyle, że wszystkie są dostarczane hurtem – właśnie wieczorem po pracy! Przy takim odżywianiu nie ma cudów – głodzony przez cały dzień organizm zrobi wszystko, aby wieczorem zgromadzić zapasy na czarną godzinę.